Składowisko starych, drewnianych podkładów kolejowych przy torach topnieje w oczach. Okoliczny mieszkańcy masowo, samochodami wywożą stamtąd setki drewnianych belek. Tymczasem już samo składowanie podkładów nasączonych rakotwórczym kreozotem jest śmiertelnie niebezpieczne i nielegalne. W zimie to skażone drewno wielu ludziom zastąpi węgiel.
Charakterystyczne, chemiczny smród kreozotu już dziś unosi się w niektórych rejonach Radwanic. Pocięte na kawałki, stare podkłady kolejowe, wystawione na słońce ulatniają silnie trujące związki chemiczne, które przy braku wiatru osiadają na roślinach w okolicznych ogródkach. Przy deszczowej pogodzie trucizna wsiąka w ziemię przenikając do wód gruntowych. Właśnie dlatego od kilku lat kolejarze sukcesywnie, w całym kraju usuwają z torowisk drewniane podkłady z kreozotem. Zgodnie z przepisami powinny się nimi zając wyspecjalizowane firmy posiadające zezwolenia na utylizację odpadów niebezpiecznych. Jednak wcześniej zajmują się nimi okoliczny mieszkańcy.
Tuż przy linii kolejowej, na wysokości Radwanic (na wprost ul. Poprzecznej) od miesięcy zalega wielka sterta starych podkładów. Teren jest oznaczony jako prywatny o czym informuje tablica zakazując jednocześnie wjazdu i wchodzenia. Nie ma jednak żadnych oznaczeń informujących, że miejsce to jest składowiskiem niebezpiecznych odpadów. Tymczasem dla wielu okolicznych mieszkańców to darmowy skład opału na zimę. Sterta trujących podkładów zmniejsza się z tygodnia na tydzień. Drewniane belki nasączone rakotwórczą trucizną trafiają na prywatne posesje w Radwanicach, tam są cięte na pile na kawałki mieszczące się w domowym piecu i składowane, nierzadko bezpośrednio na działce w oczekiwaniu na mroźną zimę.